Drugi i trzeci odcinek "Antychmiast" są już w sieci. Pivot opowiada w nim o postępie…
Jeśli jeszcze nie słuchaliście “Kam-Rap-Pol”, to koniecznie musicie to nadrobić. Nietypowe pomysły, autoironia, zabawa słowem i bity od Urbka są tym, co w Blenderrap bardzo sobie cenimy. Porozmawialiśmy z Kamilem Pivotem o jego najnowszym albumie i nie tylko. Życzymy miłej lektury!
W “Intrze” na “Kam-Rap-Pol” rapujesz o nietypowej zabawie podczas jazdy na koncerty, która polegała na szukaniu nazw firm na banerach. Czy pamiętasz jakąś wyjątkowo zabawną lub kreatywną?
Nie pamiętam, bo to było dość dawno – graliśmy koncerty jakieś pięć-sześć lat temu. Jednak mam ciekawy przykład z wczoraj, aż chciałem się zatrzymać. Przejeżdżałem przez małą miejscowość i zauważyłem dwie firmy położone zaraz obok siebie. Pierwsza nazywała się Jan Kop – gość musiał kupić sobie koparkę. Dosłownie kilkaset metrów dalej reklamowała się firma Grześ Kop. Ewidentnie w tej wsi biznes koparkowy kwitnie.
Już sześć lat temu przyszedł Ci do głowy pomysł na koncept album, czy wróciłeś do tego po czasie?
Do głowy wpadały mi różne pomysły i dopiero po jakimś czasie wszystkie połączyły się w jeden koncept. Przykładowo kiedyś usłyszałem od Urbka hasło “Masłoplastr” i pomyślałem, że można coś z tym zrobić.
“Intro” początkowo miało wyglądać zupełnie inaczej. To miał być utwór o tym, że tata nie zostawił mi żadnej firmy, a widzę, że znajomi, których rodzice w latach 90. robili jakieś bzdurne na pierwszy rzut oka biznesy w stylu “podkładki pod szklanki”, dzisiaj są milionerami.
Teraz sobie przypominam, że w 2018 roku podczas Hip-Hop Fesitval w Płocku udzielałem wywiadu. Padło pytanie, czy mam już pomysł na płytę. Odpowiedziałem, że mam jeden super plan, który wykorzystam w dalszej przyszłości i drugi – taki sobie, który będzie na najbliższy album. Z dzisiejszej perspektywy ten “super” wydaje mi się mniej ciekawy, a ten “taki sobie” dotyczył właśnie pomysłów na biznes. Coś mi świta, że wtedy mogłem to przedstawić właśnie w ten sposób.
Mógłbyś zdradzić jaki temat wydawał Ci się wtedy “super ciekawy”?
Wtedy ta idea wydawała mi się ciekawa jako całość. Dzisiaj chyba nie chcę robić z tego pełnego albumu, to byłoby za dużo. Myślę, że wykorzystam ten pomysł i nagram kilka kawałków. Gdybym miał je w coś spinać, to raczej w 2, 3 lub 4 utwory.
Wolę jeszcze nic nie zdradzać. W każdym razie to nie będzie nic jakiegoś bardzo odkrywczego, żadne fajerwerki.
I tak mnie zaciekawiłeś. To dość niespotykane, że do tej pory wypuściłeś zaledwie dwa albumy i oba wiązały się z jakimś motywem przewodnim. Łatwiej pewnie byłoby nagrywać krążki z utworami, które nie są powiązane żadnym konceptem.
Jestem fanem albumów koncepcyjnych. Wydaje mi się, że jeśli za wszystkim stoi jakaś historia, to potem łatwiej jest to sprzedawać i wychodzić z tym do ludzi. W przypadku “Tato Hemingwaya” byłem pierwszy – temat ojcostwa nie był jeszcze powszechny w polskim rapie, co bardzo mi pomogło.
Kolejny raz użyję sformułowania, które usłyszałem od Urbka – takie albumy to skarb, ale też garb. Po angielsku mówi się “gift and a curse”, ale myślę że “skarb i garb” to fajniejsze tłumaczenie. Kiedy zdecydujesz się na pewien koncept, to potem wszystkie rozwiązania dotyczące teledysków, oprawy graficznej, tego jak ta płyta ma wyglądać, wpadają same. Z drugiej strony jesteś mocno ograniczony.
Na pewno to nie jest tak, że już zawsze będę chciał nagrywać jedynie koncept albumy. Boję się, że znowu wpadnę w jakąś dziwną pętle, będę odkładał rapowanie i wszystko potrwa za długo. Chciałbym wypuszczać luźne kawałki, żeby niczego nie chomikować i żeby ludzie mogli sobie ich posłuchać, nawet jeśli nie trafią na żadne wydawnictwo. Skupianie się na konceptach i dłubanie przy nich mogłoby mi zająć kolejnych kilka lat.
Jakie konceptualne albumy są Twoimi ulubionymi?
Nie będę tutaj mocno oryginalny – jestem z fali trueschooli, którzy w połowie lat 2000. słuchali dużo rapu. Mój ulubiony album z tamtych czasów to Masta Ace “Long hot summer”. Być może właśnie to sprawiło, że idea takich płyt jest bliska mojemu sercu.
Czy pracując nad “Kam-Rap-Pol” nauczyłeś się czegoś o fryzjerstwie, stolarstwie, mechanice samochodowej lub innych nietypowych dla Ciebie zajęciach? Nagrywając klipy odwiedzałeś różne warsztaty. Słuchając “Drew-Kam” naprawdę chciałbym stworzyć stół, mimo że nie mam o tym pojęcia.
W przypadku “Drew-Kam” nauczyłem się jedynie woskowania. Na więcej nie było za bardzo czasu. W warsztacie samochodowym prawie nikogo nie było, to była wygasająca firma, gdzie mogliśmy robić co chcemy
Podczas kręcenia klipu do “Kam-Włos” u Pana Zygmunta wysłuchaliśmy wielu różnych historii – pan Zygmunt mówi bardzo dużo i bardzo ciekawie. Dowiedziałem się na przykład, że to co mi zakładał, to wcale nie była peleryna, ale peniuar. Dziwne słowo, polecam do gry w Scrabble.
Niczego szczególnego się nie nauczyłem, chociaż pisząc teksty szukałem różnych nieoczywistych rozwiązań. Przykładowo – dla inspiracji sprawdzałem informacje na temat budowy łuków. Jednak finalnie chyba i tak niczego takiego nie użyłem.
Nawiązując do “Pol-Kam-Tel” – jak wyglądałaby Twoja idealna playlista podczas oczekiwania na połączenie z konsultantem?
Jestem bardzo aktywnym “Spotifajowiczem”, często korzystam z tego portalu i edytuję swoje playlisty. Wszystkim polecam wpisanie w wyszukiwarce “Rotacja Kamil Pivot” – mam ich kilka. Pewnie byłaby to któraś z nich.
Zawsze staram się grupować muzykę, której słucham. Idea playlist jest mi bardzo bliska, więc nie miałbym problemu, żeby coś zaproponować. Mógłbym też polecić listę z utworami, które puszczałem w mojej nieistniejącej już audycji w Radiu Kampus. To ponad 1000 piosenek, więc można by było czekać kilkanaście dni przy słuchawce i żaden kawałek by się nie powtórzył.
Gdybyś miał naprawdę zająć się jednym z biznesów, o których opowiadasz na “Kam-Rap-Pol”, który byś wybrał?
Wydaje mi się, że najchętniej założyłbym sklep, oczywiście jeśli opłacałby się pod względem finansowym. Musiałoby to być w fajnym miejscu, w fajnej miejscowości, z fajnymi ludźmi.
Z mojej perspektywy to praca, która wiąże się z mniejszym stresem niż przykładowo stolarstwo, gdzie mogą pojawić się niezadowoleni klienci. Bycie fryzjerem i aplikacje w moim przypadku odpadają. Masłoplastru raczej nie stworzę, musiałaby mnie wesprzeć duża firma z potężnym parkiem maszynowym.
Sklepik, zwykłe życie i slow-life wydają mi się najciekawsze. Chociaż to może być trudne w realizacji. Gdyby czytali to ludzie, którzy mają sklepy, pewnie wyśmialiby bzdury, które wygaduję. W rzeczywistości to wcale nie musi być spokojna i łatwa praca.
Ten utwór obudził we mnie ciepłe wspomnienia. Przypomniał mi osiedlowy sklep, w którym sprzedawca nigdy nie pamiętał ceny i za każdym razem wymyślał inną specjalnie dla mnie. Pamiętam też zapach żwaczy dla psów, który był średnio przyjemny, ale jednak klienci ich potrzebowali.
Takie sklepy miały również zapach pustych butelek po piwach. Tak, to miało swój urok – skarb, ale i garb…
Jak wyglądała współpraca z Urbkiem – autorem wspomnianego powiedzenia? Miałeś wpływ na brzmienie albumu?
Przez pewien czas spotykaliśmy się w studiu, ale na tym etapie powstały chyba jedynie szkice. Nie wiem, czy na naszych posiedzeniach powstał któryś z bitów, który ostatecznie znalazł się na płycie. Potem Urbek wyjechał, teraz mieszka za granicą. Reszta albumu musiała powstać online.
Bity Michała są takie, że ja jako osoba, która się na tym nie zna, nie mogę powiedzieć coś więcej niż: “Ten mi się podoba/Ten mi się nie podoba”. Jedynie podczas prac nad aranżami miałem małe sugestie. W każdym razie pomysły Michała zwykle były w punkt i miałem tutaj niewiele do gadania.
Mieliście jakieś odrzuty, czy od początku założyliście, że robicie epkę? Pytam o to również dlatego, że jedyny “zarzut”, który kilka razy powtarzał się w komentarzach, to że płyta jest za krótka.
Trudno mi powiedzieć, czy to w ogóle jest epka – nie znam się na tym. Pusha T. – “Daytona” to była epka? To było 7 utworów, 21 minut i 10 sekund.
Moim zdaniem wybierając taki koncept i nagrywając więcej utworów, mógłbym zaryzykować, że każdy z nich mógłby być tym jednym utworem za dużo. Coś mogłoby nie pasować lub wszystko stałoby się zbyt nudne, zbyt monotematyczne. Tym bardziej, że nie zaprosiłem żadnych gości. Słuchanie mojego głosu dłużej niż przez 24 minuty mogłoby nie być zbyt dobrym pomysłem. Myślę, że pozostawienie odbiorców z lekkim niedosytem to lepsze rozwiązanie.
Nie mieliśmy żadnych odrzutów, rzadko piszę teksty. W ramach ciekawostki mogę powiedzieć, że bardzo poważnie wahałem się nad “Masłoplastrem”. Nie do końca byłem przekonany do tego utworu. Dopiero ostateczna wersja aranżu Urbka mnie do niego przekonała. Wcześniej cały czas mi coś tam nie siedziało.
Pamiętałem o tym, że muzycy często opowiadają, że jakiś kawałek powstał w piętnaście minut, że miał nie wejść na album, a potem okazywał się największym hitem. Zaryzykowałem – myślę, że nie ma tragedii, mogę się podpisać pod tym tekstem, a nóż (nomen omen) się komuś spodoba.
Widzę, że Google mówi, że masło w plastrach jest już na rynku – oferuje je firma Polmarkus. Jednak patrząc na zdjęcia, to chyba nie jest to, o co Ci chodziło.
Może nie jest to najbardziej oryginalny pomysł. Dużo ciekawszym wyzwaniem jest ubranie tego w piosenkę hip hopową.
Co do tego, że nie zaprosiłeś żadnych gości na album – wyznajesz filozofię podobną do młodego Łony, czy nie wykluczasz różnych kooperacji w przyszłości?
Nie zamykam się na gości, ale w przypadku tej płyty moje pomysły były tak hermetyczne, do tego stopnia związane z moim lotem, że nie do końca potrafiłem sobie wyobrazić kogoś, kto by do nich pasował. A druga sprawa jest taka, że pewnie fajnie byłoby mieć jakikolwiek przelot z drugim człowiekiem – znać go lepiej niż tylko z internetu.
Nie mam zbyt wielu kontaktów z polskimi raperami, więc to byłoby utrudnieniem. Jednak absolutnie nie zamykam się na gości. Myślę o kawałkach, które nie będą już tak bardzo “moje”, które będą dużo bardziej uniwersalne. Mam nadzieję ponagrywać z innymi ludźmi.
Masz jeszcze kontakt z kimś z “Młodych wilków”?
To jest bardziej na takiej zasadzie, że jeśli ktoś wyda jakąś płytę, to czasem napiszę mu, że coś mi się podoba. Miałem trochę częstszy kontakt z Michałem Tomasikiem, który robił mix i master mojej zwrotki na #hot16challenge. Wstępnie rozmawiałem też z Barto Kattem na temat bitów. Szukałem czegoś do “Masłoplastru”, ale to co wtedy mi Bartek podesłał, było nie do końca tym o co mi chodziło.
Jakie masz plany po premierze albumu? Po “Tato Hemingway” wszystko poszło bardzo szeroko – grałeś koncerty na festiwalach, dostałeś koszulkę klubu z Walii, miałeś kilka nietypowych historii. Jak będzie teraz? Widziałem już komentarz od firmy stolarskiej, która dziwiła się, że o nich rapujesz.
Ktoś się już do mnie odezwał, żeby wspólnie zrobić szampon. Nie chciałem w to wchodzić, bo idea “Kam-Włosu” jest absurdalna. To nie jest możliwe, żeby zapewnić zatrzymanie wypadania włosów.
W tym momencie nie mam żadnych planów, będę musiał się nad tym wszystkim zastanowić. Istnieją dwie szkoły – można poczekać na to, aż cię zaczną zapraszać lub wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć samemu sobie wszystko organizować.
Nie wiem jeszcze, którą drogą pójść. Jestem dopiero tydzień po premierze. W środę odebrałem fizyki, pół dnia je pakowałem, przez co byłem ledwo żywy. Dzisiaj będę zajmował się wysyłką reszty. Myślę, że nadchodzi czas, aby odpocząć i złapać myśli.
Muszę też zastanowić się nad tym, jak powinny wyglądać moje koncerty. Przez to, że nie ma Urbka, z którym grałem do tej pory, myślę nad czymś nowym. Będę próbował rozkminić, jak próbować robić wszystko jako “One Man Army”. Chcę to sobie poukładać, poćwiczyć, popróbować. Pewnie właśnie tym będę się zajmował w najbliższym czasie.
Rzadko wydajesz albumy. Chciałbyś iść za ciosem i wypuścić coś powiedzmy w 2025, czy kolejnych utworów powinniśmy się raczej spodziewać w dalszej przyszłości?
Chciałbym narzucić sobie wydawanie 5-8 kawałków raz na rok lub półtora. Pisanie sprawia mi olbrzymią frajdę – rozwikływanie słownych zagadek, pisanie rymów, układanie ich w taki sposób, żeby to wszystko miało fajny rytm i brzmiało jak język mówiony. Wymyślenie ostatniego wersu w utworze, który wszystko puentuje, daje mi naprawdę solidną dawkę dopaminy. Chyba największą jaką mam przy robieniu muzyki.
Chcę nauczyć się organizacji czasu, zabawy pisaniem i nagrywaniem. Teraz miałem lekkie ciśnienie, że wszystko chciałem przyspieszyć, skończyć, wypuścić i mieć z głowy. Nie chcę się tak spinać. Wiem też, że żebym rapował lepiej, muszę to po prostu robić częściej.
Chciałbym móc każdego dnia znaleźć pół godziny, żeby pisać różne głupoty i się tym bawić. Wierzę, że może wyjść z tego coś fajnego. Oczywiście jeśli nie spotka nas kolejna pandemia. Będąc “zamkniętym” w domu z całą rodziną trudno jest o zorganizowanie piętnastu minut dla siebie. Dzisiaj już wiem jaki tryb pracy jest dla mnie najlepszy i muszę się tego trzymać. Dzięki temu uda mi się uzyskać regularność.
Tego Ci życzę. Dziękuję za wywiad!