Te kawałki zrobiły na nas największe wrażenie w roku minionym.
2024 rok przyniósł nam sporo wartych uwagi albumów na polskiej scenie rapowej. Przez cały ten czas systematycznie informowaliśmy Was o najciekawszych z nich. Nastanie Nowego Roku skłania jednak, aby teraz dorobek polskich raperów na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy podsumować. Redaktorzy blenderrap spojrzeli zatem na swoje 'półki’ z płytami i wybrali te, które w 2024 urzekły najbardziej. Tym sposobem podsumowanie jest podwójne, a Wy łapcie TOP 5 x2.
Najlepsze albumy 2024 roku – TOP 5 wg Bartek KMC Kmieciak:
1. Kamil Pivot – KAM-RAP-POL
Koncept albumy to, moim zdaniem, najciekawsza forma podania słuchaczowi swojej muzyki. Dlatego też na samym szczycie, mojego TOP 5 polskich albumów 2024, uplasował się Kamil Pivot i Urb, z płytą „KAM-RAP-POL”. Na drugim wspólnym albumie duetu otrzymaliśmy przepełnioną humorem wariację na temat różnych biznesów, które mógłby otworzyć Kamil. Tytuły utworów, jak i całego krążka, stworzone zostały na modłę nazw firm rodem z lat ’90. „KAM-RAP-POL” to album mądry, zwracający uwagę na ważność oraz wartościowość prostych zawodów i ludzkiej pracy. Pivot raczy nas świetnymi, charakterystycznymi dla siebie gierkami słownymi, a Urb udowadnia, że jest królem analogowego brzmienia. A że w moim sercu od zawsze comedy rap zajmuje szczególne miejsce, w 2024 moim ulubionym albumem został właśnie „KAM-RAP-POL”.
2. SYMPTOM- Beks
SYMPTOM, ze swoim „Beksem”, uplasował się u mnie na miejscu drugim. Muszę jednak przyznać, że jest to zdecydowanie najciekawszy koncept album zeszłego roku i jeden z najciekawszych albumów konceptualnych w historii naszej sceny w ogóle. Bartek KOKO, wraz z Favem i DJ’em Cutahead, wpadli na ambitny pomysł oparcia numerów o twórczość i fakty z życia Zdzisława Beksińskiego. Pomysł karkołomny, jednak w pełni udźwignięty przez trio. Już na pierwszej płycie SYMPTOM dał nam się poznać jako opcja z gatunku ciężkiego i brudnego rapu. Nic więc dziwnego, że ich „Beks” tak dobrze skomponował się z budzącymi grozę, surrealistycznymi wizjami Beksińskego. Dlaczego jednak album z najciekawszym, moim zdaniem, zeszłorocznym konceptem nie zajął u mnie pierwszego miejsca? Przyczyna jest prozaiczna. O wiele bliżej mi do twórczości ‘jaśniejszej’ klimatem, choć i mroczną kreatywność SYMPTOMU potrafię docenić.
3. Sensi & Qzyn – 2123
Kiedy zaczynałem słuchać rapu, autentyczność była w nim wartością nadrzędną. Początkowo, z racji młodzieńczej naiwności, mocno wierzyłem więc, że raperzy zawsze nawijają prawdę. Dziś już wiem, że rzeczywistość wygląda trochę inaczej, zwłaszcza w tych czasach. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż owej autentyczności w rapie poszukuję. W 2024 znalazłem ją na albumie „2123” Sensiego i Qzyna. Swoje nieco bardziej promienne oblicze pokazał nam na nim Q, którego, z innych produkcji, kojarzyłem przeważnie z cięższym brzmieniem. Sensi z kolei idealnie wpisał się w archetyp rapera, którego pokochałbym, mając naście lat. Reprezentant Hurragunu jest na „2123” ziomalem z osiedla, który zabiera mnie na spacer po jego rodzinnej Częstochowie i dzieli się ze mną swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami. Sensi mówi do mnie bez przewózki, moim językiem i o sprawach dnia codziennego, które dotyczą często również mnie. Na miejscu trzecim znalazło się więc u mnie panaceum na pojawiające się na naszej scenie przejawy pozy i sztuczności.
4. Tau – Remedium II
Na czwartym miejscu gość, który przetrwał infamię i udowodnił, że jest jednym z G.O.A.T.’ów naszej sceny. Tau, bo o nim mowa, wypuścił w 2024 płytę „Remedium II”, na której, poza zwrotkami, odpowiedzialny jest w pełni za warstwę muzyczną. Warstwę zróżnicowaną, dzięki czemu oldschoolowcy mogą pobujać się do boom-bapu, ale i zwolennicy nowocześniejszego brzmienia znajdą na niej coś dla siebie. Dzięki takiemu rozstrzałowi, Tau ponownie udowadnia, że jest niezwykle wszechstronnym raperem, który ujarzmi każdą podziałkę rytmiczną, dając nam kolejny pretekst, by tytułować go MC. Warto wspomnieć, że „Remedium II” to projekt świetnie dopracowany również pod kątem klipów z elementami s-f czy udziałem Miśka Koterskego, a Tau wskrzesza na nim pogrzebanego lata temu Medium, konfrontując się ponownie ze swoim starym ja.
5. G’kamolli – Pełny Przepływ
Zestawienie zamyka najbardziej różnorodny album w całej stawce. Patrząc jednak na to, kto jest jego autorem, owa różnorodność wcale nie dziwi. Swój solowy projekt w 2024 wydał bowiem Nikaragua Guacamole aka G’Kamolli aka Karol Guaguo, którego kojarzymy z genialnych produkcji w ramach UNDADASEA. Jego „Pełny Przepływ” to przelot od boom-bapu, przez funk, drum’n’bass, breaki aż po house’owe brzmienia. Reprezentant Gdyni dał nam najbardziej bujający materiał tego roku, w którym główną rolę odgrywa vibe. I może warstwa tekstowa na „Pełnym Przepływie” nie angażuje tak jak na czterech pozycjach wyżej, jednak ostatecznie może to być jego zaletą. Fakt ten sprawia bowiem, że to właśnie solo Gukamouglera jest najbardziej uniwersalnym krążkiem z mojego TOP 5, który towarzyszyć może nam w najróżniejszych okolicznościach.
Wyróżnienia:
Aga Walczak & Mayor – Ja to jestem
Matis – monochromatism
Expo 2000 – ad hoc
Żyto & Noon – Glitchy Praga
Medard – Twój Stary Mixtape
(Bartłomiej Kmieciak)
Najlepsze albumy 2024 roku – TOP 5 wg Maciej Werner:
1. Biak x Qzyn – Jasny Obraz Ciemnych Czasów
Biak i Qzyn nagrali wspólnie album, który ujmowany jest w większości rapowych podsumowań roku. I słusznie. Osobiście, by z niecierpliwością wyczekiwać premiery tej płyty wystarczyły mi singlowe „Trzy Minuty” spędzony z Biakiem i Q jeszcze w 2023 roku. Od tego momentu wiedziałem, że będzie dobrze, a gdy „Jasny Obraz Ciemnych Czasów” pojawił się na wydawniczym horyzoncie, właśnie w tej pozycji upatrywałem kandydaturę do albumu roku. Biak i Qzyn nie rozczarowali w najmniejszym stopniu, serwując materiał dokładnie taki, jakiego się spodziewałem. Spójny, klimatyczny, brudny i szorstki. Na wyszukanych samplach Q zrobił bity idealnie pasujące do szczerych, osobistych, momentami retrospektywnych tekstów Biaka. Przede wszystkim jednak stylowo nawiniętych. Wzorowy przykład neo boom bapu. Aczkolwiek w „JOCC”, wbrew wielu opiniom, nie doszukiwałbym się rodzimej odpowiedzi na Griselda Records, a tym bardziej, na Larry’ego June’a. „Tak brzmi szczeniacki hiphop od dorosłych ludzi”, a zarazem album roku i podziemny instant klasyk.
2. Miły ATZ – ACID MORO
Równie dobrze jednak na miejscu pierwszym wylądować mógłby Miły ATZ ze swoim „ACID MORO”. Album całkowicie inny od powyżej wymienionego, dlatego też niemożliwy dla porównania. Biak i Qzyn przeważyli stworzonym wspólnie klimatem, Miły na „ACID MORO” pokazał natomiast ogrom posiadanego talentu, dającego nieskrępowaną możliwość poruszanie się po jakichkolwiek zechce muzycznych rejonach. Na dwóch kompaktach uświadczymy pokaz rapu w najlepszym wykonaniu. Zarówno tym napędzanym mocnym (świętym) bassem i powiewem świeżego brzmienia z Wysp, jak i tym nagranym w bardziej klasycznym tonie. Na „ACID MORO” numery dla siebie znajdą zatem zarówno entuzjaści klubowej czopki, jak i gdyńskiego czilu i luzu. Wszystkie natomiast nagrano w tym brawurowym stylu, jakim pochwalić może się tylko Miły ATZ. Swoją solową trylogię kończący najlepszym albumem, spośród dotąd wypuszczonych.
3. Eskaubei & Tomek Nowak Quartet – 10/10
Eskaubei & Tomek Nowak Quartet, moim zdaniem, to jedna z bardziej niedocenionych, niedostrzeganych wręcz, formacji na naszej scenie. Oparte na jazzie brzmienie, dodatkowo na żywo zagrane przez muzyków, rapujący weteran z miękkim flow, harmonizującym się z muzyką, bogatym warsztatem i niegłupimi tekstami, dodatkowo uzupełniany partiami śpiewanymi przez wokalistki i wokalistów oraz uzupełniający to wszystko gęsty scratch. Czy tutaj czegoś brakuje? Absolutnie nie. Poza zdecydowanie większym gronem słuchaczy. Album „10/10”, oprócz tego, że taki właśnie jest, stanowi celebrację 10-letniej już działalności Eskaubei & Tomek Nowak Quartet i zdecydowanie najbardziej przystępny w odbiorze album formacji tak wyśmienicie łączącej świat hip hopu ze światem jazzu. Dlatego też „10/10” jeszcze bardziej przypasować powinno właśnie słuchaczom rapu, szczególnie tym zasłuchanym w Jazzmatazz czy The Roots.
4. SYMPTOM – Beks
Bartek KOKO, Fav i DJ Cutahead wrócili w tym roku z drugą płytą nagraną jako SYMPTOM. Zatytułowaną „Beks”, inspirowaną obrazami Zdzisława Beksińskiego, porządnie i stylowo zarapowaną do klasycznych, często hipnotycznych bitów i solidnie poskreczowaną. Zapewne dlatego SYMPTOM w tym roku okazał się być jeszcze bardziej wciągający w przekazie, nieco przerażający, ale i też odrobinę zabawny, chociaż poczucie humoru jest tutaj groteskowe i mroczne. A dzięki temu zyskał jeszcze więcej słuchaczy. Chcecie albumu, który zostanie z Wami na długo, po tym jak ucichnie ostatni na nim utwór? Sięgnijcie po „Beksa”.
5. Bonson – Baletmistrz
Czy Bonson w 2024 roku wypuścił swój najlepszy solowy album? Zdecydowanie nie, jednak „Baletmistrz” to i tak solidny, dobrze brzmiący materiał. Kolejny przy tym dowód, że Bons najlepiej tworzy współpracując z tylko jednym producentem. W tym przypadku jest to Jaca, odpowiadający za większość warstwy muzycznej albumu „Baletmistrz”. Albumu, którym Bonson pokazuje, że nadal jest w formie, będąc jednym z najlepszych tekściarzy w kraju. Zawsze szczerym i odsłaniającym siebie przed słuchaczami. Odnoszę jednak wrażenie, że na płycie „Baletmistrz” raper odkrywa się jeszcze bardziej, ukazując także swoje życie rodzinne. Ale dlaczego „Baletmistrz” ląduje w moim TOP 5? Oprócz tego, że albumu tego słuchałem równie często, co cztery opisane powyżej, to uważam jednocześnie, że Bonson na naszej scenie zasługuje na zdecydowanie więcej. Ciepłe przyjęcie „Baletmistrza” zachęciło natomiast samego Damiana do dalszego nagrywania, co skutkuje tym, że w karierze tego rapera jednak „Ciąg Dalszy Nastąpił”.
Wyróżnienia:
Grekk – Art Of Fatness
Słoń – Zero Absolutne i Zero Absolutne 2.0
Jig Magger – Vibes, Beats & Melody
Łysonżi, Kuba Knap – Pobierz Napisy
HVNCWOTY (Barto Katt & Soulpete) – HVNPSOTY
(Maciej Werner)